O tym, że “nie ma tego złego…” i że wszystkie wydarzenia w naszym życiu, nawet te traumatyczne w efekcie są dla nas korzystne i służą naszemu dobru wiem od dawna.
Ale z rezerwą podchodziłam do “cierpienie uszlachetnia” i gdy po fizycznych cierpieniach ludzie mówili, że są za nie wdzięczni, miałam wątpliwości.
No i właśnie po raz enty się przekonałam, że jak się czegoś nie doświadczyło to są tylko nasze przypuszczenia. Dobrze, że podchodziłam już z rezerwą, a nie moim starym “aatam, takie gadanie” (to łagodna wersja do publicznego wglądu😉)
Właśnie doświadczyłam przez kilka dni oookropnego bólu, który niemożliwiał funkcjonowanie i sen.
Od wczoraj jest lepiej i…..nawet nie masz pojęcia jak jestem wdzięczna na to doświadczenie. Szczerze i prosto z serca.
Co wg mnie znaczy “uszlachetnia”?
Pomaga zrozumieć, wprowadzić przydatne/potrzebne zmiany, których nawet nie jesteśmy świadomi, że są porządane. I że akurat teraz jest już w nas gotowość na nie.
Skąd takie rzeczy? Skoro wiemy, że wszystkie dolegliwości fizyczne pochodzą z nie przepracowanych, uwięzionych emocji, to odczuwając ból czy chorując zastanawiamy się co to jest, skąd się bierze, co nam pokazuje. Co domaga się zauważenia, uwolnienia, zmiany czy ukochania.
Tyle wniosków, decyzji, zmiany myślenia, zrozumienia, nowego poziomu miłości i czułości, wdzięczności, dystansu i nie wiem czego jeszcze dawno nie mialam.
Myślę nawet, że to doświadczenie pozwoliło mi dokonać kolejnego skoku kwantowego.
Hmm to był przyczynek do mojego nowego życia. A taaak kochani. Tak grubo było.
Po co to piszę? Żeby Tobie pokazać, że….przysłowia naprawdę mają głęboką mądrość. Że nie ma potrzeby niczego się bać, bo wszystko służy naszemu najwyższemu dobru, nawet jeśli pozornie wcale tak nie wygląda.
I co najważniejsze, żebyś miał/miała odwagę robić to czego pragniesz, choć gdzieś podświadomie się boisz i umysł podpowiada kupę wymówek.
Obojętnie jakiego aspektu życia to dotyczy.
Tak, nie bój się, bo jeśli sam/sama nie wykażesz się odwagą, to życie to na Tobie wymusi.
Wszak Twojemu Wyższemu JA jest obojętne jaką drogą idziesz, by dotrzeć tam gdzie masz dotrzeć.
Przecież z Warszawy do Krakowa można też jechać przez Berlin. Ale po co?
Czy nie lepiej, łatwiej, przyjemniej pozbyć się lęku i robić to co Ci w duszy gra? Bez zbędnego zbaczania z drogi i cierpienia?
Wyrzuć lęk, spacyfikuj umysł z jego wymówkami i podążaj za sobą, swoim sercem, w swojej prawdzie, swoją drogą, za swoimi marzeniami i pragnieniami.
Mówie to Tobie od serca ja. Po raz kolejny nowa ja. W cudownym zachwycie nad tym co się wydarzyło, we wdzięczności i…….. 👇
JESTEM, z Miłością ❤️ naturalnie
Ewa