Zapewne “przypadkiem” przy niedzieli znowu mam rozkminkę. Jak zapewne zauważyliście czytam dużo. Może na ten moment niekoniecznie książki, ale media społecznościowe i owszem. I dziś tak ostro we mnie trafiło to, co zauważam od dłuższego czasu. Mianowicie mnóstwo osób pisze “jestem/chcę być z kim przy kim mogę być sobą”.
Więc jak to jest? Większość ludzi cały czas udaje? Przecież to musi być strasznie trudne. Życie samo w sobie stawia nam różne wyzwania, a sami sobie jeszcze dokładamy taką ciężką robotę? Zapewne powoduje to ciągłe napięcie i psychiczne i fizyczne. A jak trzeba się pilnować. Po to, by spełniać czyjeś oczekiwania, ze strachu przed odrzuceniem? Zapewne jest jeszcze mnóstwo innych powodów.
Żeby było jasne piszę teraz o byciu “sobą” w wersji w której myślimy, że jesteśmy tym kim jesteśmy. Bo że mamy maski nałożone przez system/społeczeństwo/rodzinę/religie itd to jest zupełnie inny temat. O tym pisałam wielokrotnie. To zupełnie inny temat.
Więc tak sobie rozmyślam od rana. Ciężki miałam charakter. Z perspektywy czasu nieraz myślę, że bohaterem był mój mąż wytrzymując ze mną te wszystkie lata, ale ani wtedy ani dziś nie wyobrażam sobie by świadomie grać. Przecież to można się pogubić. Czy to nie jest jak z kłamstwem, że trzeba mieć dobrą pamięć, żeby się nie wkopać?
Jasne, że każdy z nas chce, by inni myśleli o nas dobrze. To oczywiste. Ale przez udawanie? Przecież będąc w związku spędzamy z tą drugą osobą mnóstwo czasu. I wciąż się mieć na baczności? 🤦♀️
Zdaję sobie sprawę, że może być naiwne to co piszę, ale lubię swoją dziecięcą radość, zachwyt i pewną naiwność. Pomaga mi to dotrzeć do głębi mojej istoty. A przecież po to tu jesteśmy, by odnaleźć siebie od nowa. Każda droga, która do tego prowadzi jest dobra.
Reasumując, czy nie lepiej wieść spokojne życie w pojedynkę, niż męczyć się teatrem we dwoje?
Bycia sobą w pełnym szczęścia życiu życzę Ci, z Miłością ❤️
Ewa