Od początku mojego rozwoju duchowego słyszałam, że „wszystko mam w sobie”. Że nie potrzebny mi żaden nauczyciel, bo wystarczy to z siebie wydobyć. Wtedy tego nie rozumiałam, dziś uważam, za dobry żart. To znaczy rzeczywiście mamy w sobie WSZYSTKO. Jesteśmy częścią wszechświata i mamy wszechświat w sobie, ale mało kto tak sam z siebie potrafi to z siebie wydobyć. Nikt mi wtedy nie powiedział, że musi to uruchomić jakaś iskra, musi być jakiś zapalnik. I nie gdy nie wiemy co to jest jest. Czy właśnie jakiś nauczyciel, mentor, czy książka, albo warsztat. Warto podchodzić do rozwoju, (obojętnie na jakim etapie) – „wiem, że nic nie wiem”.
Dopiero jakiś czas tego poczułam, uświadomiłam sobie to co ci ludzie kiedyś mieli na myśli. Że mam w sobie wszystko, jestem wszechświatem i mam go w sobie. I wiem, że za czas jakiś jeszcze bardziej, głębiej to sobie uświadomię, bo zawsze można bardziej, mocniej, więcej, głębiej. Zawsze. Na każdym etapie.
Więc idź za głosem swojego serca, słuchaj swojej intuicji i tylko tych ludzi, którzy z Tobą rezonują. Bo każdy ma swoją drogę i swoją prawdę. I czyjaś droga nie musi być Twoja, jeśli tego nie czujesz.
Poczucia jedności ze wszystkim życzę Ci, z Miłością ❤️
Ewa
