O pewności, osadzeniu i ugruntowaniu w zaufaniu.
Miałam wczoraj rozmowę, która zasiała we mnie lekki niepokój.
I pomyślałam sobie, że jak to? Ja jestem pewna swojego zaufania, braku strachu, a tu taka niespodzianka?
W efekcie przemyślenia tej sytuacji mam takie wnioski:
To, że jesteśmy ugruntowani w zaufaniu i braku strachu nie oznacza, że nigdy przez nas nie przemknie choć przez moment. Bo umysł, ego chce nas chronić i robi to jak potrafi np próbując wzbudzić strach, byśmy się bronili.
Jednak gdy rzeczywiście jesteśmy ugruntowani w zaufanie i braku strachu trwa to tylko moment i zaraz włącza się nasze serce i czucie i świadomość tego, że mamy opiekę, oparcie i zawsze wszystko dzieje się dla naszego dobra, i są rozwiązania, wyjścia z sytuacji o których nie mamy pojęcia. Zostawmy to Źródłu/Stworcy/Bogu – w zależności od światopoglądu.
Bo nasza coraz większa świadomość nie oznacza, że pewne rzeczy nie będą się przydarzać. Gorsze dni, nie fajne myśli, niepokój, niepewność itp.
Ale właśnie ta świadomość umożliwia nam zauważenie, zidentyfikowanie i szybkie uporanie się z tym.
Nie mamy spychać tego pod dywan i udawać, że się nie dzieje. Nie. Należy rozpoznać, zdefiniować, utulić miłością, doświetlić nią i samo się rozpuści poprzez nasze zrozumienie i miłość.
Mądrości i uważności w trudnych sytuacjach życzę Ci, z Miłością ❤️
Ewa
